24 Sierpnia 2017

Tomasz Marczyński wygrał 6. etap Vuelta a Espana!

Tomasz Marczyński wygrał 6. etap Vuelta a Espana!

Polskim dubletem zakończył się 6. etap hiszpańskiego wyścigu Vuelta a Espana. Po zwycięstwo sięgnął Tomasz Marczyński (Lotto Soudal), tuż za którym finiszował Paweł Poljański (Bora-hansgrohe)

Vuelta a Espana jest ostatnim z trzytygodniowych wyścigów kolarskich rozgrywanych w sezonie. Szósty odcinek liczył liczył 204 kilometry i prowadził z Vila-Real do Sagunto. Po drodze na kolarzy czekały cztery górskie premie trzeciej oraz jedna drugiej kategorii, z której do mety pozostawało niespełna 30 kilometrów. Gdy po licznych próbach i wielu przejechanych kilometrach na czele uformowała się ucieczka, w jej składzie obecnych było aż 37 kolarzy. Pośród nich znalazła się dwójka Polaków - Tomasz Marczyński i Paweł Poljański.

Im bliżej było mety, tym skład czołówki robił się mniejszy, a jej przewaga nad peletonem topniała. Na 25 kilometrów przed metą wynosiła zaledwie pół minuty, jednak to nie zniechęciło harcujących kolarzy. Pomimo prowadzonego pościgu ucieczka zdołała dojechać do mety i między sobą rozstrzygnąć o zwycięstwie. Najmocniejszy w końcówce okazał się Marczyński, przekraczając białą kreskę tuż przed Poljańskim.

- To coś niesamowitego. Oczywiście przyjechałem na ten wyścig właśnie z celem walki o etapowe zwycięstwo, ale to stało się naprawdę szybko - mówił po finiszu Tomasz Marczyński. - Wielu dziś miało podobny zamiar co ja. W odjazd zabrało się ponad 30 kolarzy i było ciężko, ale przy kolejnych podjazdach rywali stopniowo ubywało, aż w końcu po ostatniej górze została nas już tylko piątka. Pilnowałem moich rywali, a w końcówce okazałem się najsilniejszy. Cieszę się, że udało mi się wykorzystać tę szansę.

- Przez minione cztery dni walczyłem z problemami żołądkowymi, które nareszcie mnie odpuściły i mogłem spróbować zabrać się w ucieczkę. Udało mi się odjechać razem z moim kolegą z drużyny, Cesare Benedettim, więc byliśmy w nieco lepszej sytuacji - opowiadał z kolei Paweł Poljański. - Wiedziałem, że nie jestem na tyle szybki, by móc walczyć z rywalami w końcówce. Próbowałem więc zaatakować wcześniej, ale niestety nie udało mi się zgubić pozostałych zawodników. Wiedziałem, że w końcówce najgroźniejszy będzie Marczyński i kiedy zaczęła się ostateczna rozgrywka, nie było szansy, bym go pokonał. Jednak drugie miejsce to też dobry wynik i jestem z niego zadowolony, choć wiadomo, że niedosyt zawsze pozostaje.

Fot. Unipublic/Photogomez Sport